erotyk,
RECENZJA: Milioner i bogini - Vi Keeland, Penelope Ward
Hej, wszystkim! Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze.
Tak jak obiecałam na Instagramie (które jest naszym głównym medium w kontakcie z czytelnikami), dziś przychodzę do Was z kolejną recenzją. Owszem, ostatnio trochę się u nas dzieje pod względem czytelniczym, czym jesteśmy z Polą bardzo uradowane, choć mam nadzieję, że niedługo będzie tu spory ruch i dużo ciekawych postów do poczytania :)
Duet Vi Keeland i Penelope Ward pokochałam od pierwszej książki, jaka trafiła mi w ręce. Zachęcona pozytywnymi emocjami po przeczytaniu "Playboja za sterami" zapragnęłam sięgnąć po inną książkę, w celu sprawdzania, czy rzeczywiście obie panie radzą sobie tak dobrze jak o tym szumi cały booktubowy świat. I tutaj z pomocą przyszło mi wydawnictwo editio.red, by zaspokoić moją ciekawość. Opis na odwrocie intryguje, ale czy ta książka jest tak dobra jak poprzednia?
Zapraszam do przeczytania recenzji.
Milioner i bogini Peneope Ward, Vi Keeland
Kolejna wersja "Pretty Woman"??Czy to może nie taki zwykły romans?
Tytuł: "Milioner i bogini"
Autor: Ki Keeland, Penelope Ward
Przekład: Marta Czub
Wydawnictwo: Editiored
Ilość stron: 280
Jak niełatwo się domyślić, historia głównych bohaterów rozpoczyna się szybko i to w dość nietypowy sposób, bo... w zepsutej windzie. Młoda i ambitna dziennikarka Bianca George, pisząca branżowe artykuły do prestiżowego "Financial Times`a" zatrzaskuje się w windzie z przypadkowo poznanym mężczyzną. Nie rozpoznaje w nim Dexa Truitta, spadkobiercy fortuny i właściciela firmy, która zajmuje niemal całe piętro w budynku. Wściekła i spóźniona na wywiad kobieta, zdradza swoją niechęć względem przyszłego rozmówcy, czym niepokoi Dexa. By całkowicie nie zniechęcić do siebie pięknej Bianki, która od razu wpadła mu w oko, w głowie mężczyzny rodzi się pewien pomysł. Przedstawia się jej pod przybranym nazwiskiem Jay Reed, udając kuriera rowerowego, a wieczorem pisze do Bianko jako Dex Truitt, prosząc o przeprowadzenie wywiadu drogą mailową. Tym oto sposobem w życie panny George wkracza nie jeden, a dwóch mężczyzn, którzy zawrócili jej w głowie.
"Myślę, że są dwa rodzaje kłamstwa. Kłamstwo, by kogoś chronić, i kłamstwo, aby przed czymś uciec."
Czy Bianka zdecyduje się związać z którymś z nich? Czy Dexter Junior wyjawi jej w końcu swoją prawdziwą tożsamość? A co, jeśli Bianka sama odkryje prawdę? Nie od dziś wiadomo, że kłamstwo ma przecież krótkie nogi... Na te i inne pytania autorki odpowiadają, oferując nam ciekawą i zabawą historię, pełną nie tylko romantycznych uniesień, ale także wplątując w nią kilka innych, fajnie poprowadzonych wątków.
Na pochwałę zasługuje to, w jaki sprytny sposób autorki poprowadziły kwestię ukrywania przed Bianką prawdziwego oblicza Dexa. Nie raz podczas czytania uśmiechałam się do siebie i zastanawiałam, jakim cudem Dexowi tak długo udawało się nie zostać złapanym na gorącym uczynku. I czy ja jako kobieta, domyśliłabym się, że facet ewidentnie ma coś na sumieniu. Muszę przyznać, że autorkom nie brakowało wyobraźni, wplątując Dexa w coraz to bardziej absurdalne sytuacje, z których Dex wychodził obronną ręką. A nasz bohater naprawdę wykazywał pełne zaangażowanie w celu zaimponowania kobiecie, na której mu ewidentnie zależało i co najważniejsze, jego starania były podparte prawdziwym uczuciem, a nie zwykłym popędem seksualnym. Aby nie zdradzać za wiele szczegółów powiem tylko tyle, że dzięki Dexowi pokochałam snycerstwo i marzę o własnej figurce z drewna :)
Kochałam postać Dexa od początku, bo ten facet ma poczucie humoru, które uwielbiam. Dex, jakby można było oczekiwać po literaturze przeznaczonej dla pań, wcale nie jest typem bad boya, skrywającego mroczną tajemnicę, czy seksownego podrywacza, który nie przepuszcza żadnej piękności. To zwykły facet z głową do interesu i... kilkoma zerami na koncie. Żaden kobieciarz z sieczką zamiast mózgu, choć lubi kobiety, chyba jak każdy samiec. Dex jest typem mężczyzny, który bez wątpienia może imponować kobiecie. Bogaty, zabawny, ale przede wszystkim oczytany i inteligentny. Zachowuje się stosownie do sytuacji, potrafi kontrolować swoje popędy i jest człowiekiem z klasą. Nawet, gdy wyraża się w dość dwuznaczny sposób, jego żarty śmieszą. (I tu Wam zdradzę, że facet mnie po prostu rozbrajał i to od pierwszych stron. Zaśmiewałam się w głos ze łzami w oczach). Nic dziwnego, że skradł serce Biance. Dex jest uroczy, kochający i tak słodki względem Bianki, że aż miło się to wszystko czyta, a ona nie pozostaje mu obojętna. I nawet szybko wybaczałam mu te kłamstwa, którymi karmił niczego nieświadomą dziennikarkę. Miałam wrażenie, że oglądałam jakąś komedię romantyczną czy coś... Dex bowiem to nie tylko piękne ciało, ale i piękny umysł. Jest nie tyle kandydatem na kochanka, co na kochanka i męża jednocześnie...
W każdym razie sama Bianka też nie należy do "głupiutkich dziewuszek", które szukają nadzianego gościa, by go uwieść na jedną noc. Bianka jest kobietą, która wie czego chce od życia i przyszłego partnera. Jest zaradna i mówiąc wprost, mądra. Podejmuje rozsądne decyzje, nie działa ich pod wpływem emocji i nie tak od razu wybacza Dexowi. Bo choć udaje silną i niezależną, jest po prostu delikatną, ciepłą kobietką o gołębim sercu. Szybko poznajemy dlaczego Dex tak łatwo zakochuje się w kobiecie. George dorównuje mu nie tylko specyficznym poczuciem humoru, ale i intelektem, który tak go ujął podczas ich wielogodzinnych rozmów.
I właśnie słowo "powolne zakochiwanie się" jest całym clue tej historii. Bohaterowie naprawdę się poznają, jak każda normalna para. I tu absolutnie muszę pochwalić autorki, które dość szybko zrezygnowały z ciągnięcia wątku Jay`a, czyli alter ego Dexa, za to wprowadzając inny problem, z którym bohaterowie muszą się zmierzyć. Okazuje się bowiem, ze ich losy były od zawsze w pewien sposób połączone, a co z tego wyniknie, cóż... zachęcam Was do przeczytania. Nie mniej jednak, podobało mi się, że nasza para dużo ze sobą rozmawiała, odnajdując to, co ich łączy i powoli zaczynała budować związek, oparty na solidnych podstawach, choć kłamstwa trochę te podwaliny podważyły. W miarę upływu czasu (w naszym wypadku kartek) ich związek się rozwija i cieszy mnie, że autorki skupiły się na rozwijaniu ich uczuciowości, a nie strefy fizycznej. Bo kochane, jeśli oczekujecie po tej książce pikanterii, to niestety, muszę Was rozczarować. Scen intymnych jest jak na lekarstwo, ale wierzcie mi, że w tej historii to naprawdę wystarczy. To klasyczny przypadek less is more. Relacja Bianki i Dexa jest cudowna, aż czuć od nich miłość, jakby nasi bohaterowie naprawdę istnieli.
Zgrabnie wykreowane postacie, historia miłosna, skręcająca w nieoczywisty sposób (choć niecałkowicie wolnym od schematów), biorąc pod uwagę opis na tyle okładki, wątki poboczne, które dodają książce jeszcze więcej uroku... Czy muszę mówić coś więcej? Dodam tylko, że bardzo podobała mi się w tej książce przyjaźń Dexa z pewnym Kenijczykiem, jego pogaduszki z psim towarzyszem czy rywalizacja z dziewięciolatkiem z Youtuba. Bardzo dobrze spisywały się postacie drugoplanowe, ale nie zdradzę więcej, bo fajnie je odkryć samemu. Autorki bardzo ładnie odniosły się w powieści do sztuki, którą traktują jak pewnego rodzaju celebrację, dążenie do doskonałości, ale także jako środek, poprzez który możemy okazać swoje uczucia.
Niewątpliwym atutem tej książki jest jest... humor. Po prostu nie da się nie zaśmiać w głos w niektórych miejscach w powieści. Dialogi są przezabawne, zwłaszcza wypowiedzi Dexa. Dawno przy żadnej książce tak dobrze się nie bawiłam. To ten humor sprawia, że książkę czyta się niemal błyskawicznie. Dosłownie 200 stron połknęłam w jeden dzień, a gdyby pozwoliły mi okoliczności, z pewnością skończyłabym ją już pierwszego dnia. Autorki poprzez nadanie książce właśnie lekkiego stylu sprawiły, że czyta się ją bardzo przyjemnie. To ten rodzaj rozrywki, który każdy z nas na pewno lubi... Niezobowiązujący, luźny, ale niebanalny, bo choć książka jest lekka w odbiorze, to porusza dość poważne tematy takie jak poświęcenie dla dobra innych, przyjaźń, choroba, czy w końcu odwaga w zmierzaniu się z prawdą. Trzyma w napięciu niemal do samego końca, bo nawet jeśli domyślamy się finału, wczytujemy się w nią z zapartym tchem.
Czy jest coś o co mogłabym się przyczepić? No chyba tylko rodzaj papieru, z jakiego została wykonana, ale, na Boga, to już chyba by było czepialstwo z mojej strony, więc to wycofuję. Jeśli mogłabym jednak coś doradzić, to okładka. Bo choć uwielbiam tego pana na zdjęciu, który biedny tam teraz marznie, to kurcze, okładka za mocno odciąga uwagę od treści, mogąc ją troszeczkę zaburzać, ale to tylko taka moja mała uwaga. W każdym razie, nie przeszłabym obok niej obojętnie, więc chyba o to tutaj chodzi :D
Milioner i bogini to nie jest taki byle jaki romans. To pisana piórem komedia romantyczna w pełnym tego słowa znaczeniu. Duet Vi Keeland i Penelope Ward po raz kolejny oferują nam losy dwojga ludzi, które się ze sobą splatają na zawsze. To urocza, pełna humoru historia, która uczy nas, że nie warto kierować się uprzedzeniami, bo pozory często mylą; że życie potrafi zaskoczyć w każdym monecie; i że kłamstwo, choć złe, nie zawsze wyrządza krzywdę, bowiem można kłamać z miłości. Sztuką nie jest bowiem kłamanie, ale jej wybaczenie i dążenie do prawdy.
Czy ją polecam? Oczywiście, że tak. To taki must read.
Czy ją polecam? Oczywiście, że tak. To taki must read.
Za możliwość poznania tej historii dziękujemy:
Autor: Eli
Korekta: Pola
Zdjęcia: Eli
Zdjęcia: Eli
Eli&Pola
Wszystkie zdjęcia i opinie zamieszczone na stronie są naszymi własnymi i podlegają prawom autorskim
Jeśli moja opinia wam pomogła klikajcie plusy na:
Jeśli będę miała ochotę na książkę tego typu, na pewno wezmę ten tytuł pod uwagę. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę miejscami książka przezabawna :)
UsuńZdecydowanie po tę książkę niebawem sięgnę :) Zaobserwowałam Wasz blog, żeby być na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://michalinowebuki.blogspot.com
Dziękuję bardzo a książkę szczerze polecam :)
UsuńMyślę, że by mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńPolecam spróbować :)
UsuńRaczej nie planuję, jakoś z tymi autorkami jest mi nie po drodze, chociaż tak naprawdę nie czytałam nic ich autorstwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Chociaż piszą książki, które można nazwać erotykami, to jednak są one inne niż takie typowe z tego gatunku :D
UsuńŚwietna recenzja. Uwielbiam książki z pod pióra tych autorek :)
OdpowiedzUsuńJeszcze mam kilka książek do nadrobienia :)
UsuńBrzmi tak ciekawie, że chętnie sama się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńKurcze ta książka była cudowna! :D Ten humor... <3 Zresztą co tu dużo mówić, uwielbiam duet Vi i Penelope, wszystko co spod ich pióra wychodzi łykam raz dwa :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Masz absolutną rację :D
UsuńKsiążka wpisana na listę książek do przeczytania :D Tylko żebym ja jeszcze mogła znaleźć tyle czasu, aby po każdą siegnąć. Obserwuję :)
OdpowiedzUsuńNapisaneKasia
Zupełnie to rozumiem :)
UsuńJa na pewno chętnie sięgnę po tę powieść, bo lubię te autorki, a opis i Wasza recenzja również zachęca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wielkie dzięki ;)
UsuńChętnie przeczytam tę książkę, bo widzę, że mogłaby mi się spodobać. ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam :)
UsuńOstatnio modny duet😀
OdpowiedzUsuńI bardzo dobry :D
UsuńBrzmi całkiem sympatycznie:)
OdpowiedzUsuńJa się w tej książce zakochałam! Aż zaskakujące, że nie czytałam do tej pory żadnej innej książki tego duetu ;P
OdpowiedzUsuńweronikarecenzuje.blogspot.com