Kate Morton,

RECENZJA: Córka zegarmistrza - Kate Morton

poniedziałek, kwietnia 15, 2019 Eli 21 Comments

Kate Morton Córka Zegarmisrza


Hej kochani! Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. 
Jak już wcześniej wielokrotnie wspominałam na naszym instagramie, przygotowałam dla Was recenzję książki niezwyklej, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Książki, której czasem nie da się opisać, ją trzeba po prostu samemu przeżyć. Tą książką jest oczywiście najnowsza powieść Kate Morton "Córka zegarmistrza", która ukazała się nakładem wydawnictwa Albatros. Jest to moja pierwsza przygoda z twórczością autorki, jakże udana, za co pragnę serdecznie podziękować wydawnictwu. Jeśli chcecie wiedzieć co tak bardzo mnie w niej zachwyciło, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z recenzją.


Kate Morton - Córka Zegarmistrza


Tytuł oryginalny: "The Clockmaker`s Daugher"
Autor: Kate Morton
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 544




Anglia, rok 1862. Tamtego lata do urokliwej wiejskiej posiadłości Birchwood przybywa Edward Radcliffe wraz ze świtą lokalnych artystów z Bractwa Magenta oraz swoją muzą, dla której utalentowany Edward kompletnie stracił głowę. Sielanka na łonie natury jednak nie trwa długo, gdyż w posiadłości dochodzi do tragedii. Jedna z kobiet w życiu Edwarda zostaje zamordowana, a druga znika razem z bezcennym klejnotem, pamiątką rodzinną Radcliffów. Zdruzgotanemu Edwardowi pęka serce, a wraz z nim pojawia się niemoc twórcza, która przekreśla jego szansę na zostanie wybitnym malarzem. Gdy 150 lat później młoda archiwistka Elodie Winslow przypadkiem odnajduje skórzaną torbę ze szkicownikiem i fotografią w środku, rozpoczyna coś w rodzaju prywatnego śledztwa. 
Kim jest tajemnicza kobieta ze zdjęcia? Co tak naprawdę wydarzyło się w posiadłości tamtego upalnego lata? Te i inne pytania skłaniają Elodie do poznania sekretów sprzed ponad wieku, a wszystkie tropy prowadzą do rysunku malowniczego domku w zakolu rzeki, które młoda kobieta znała z opowieści z dzieciństwa. Czy Elodie uda się odkryć wszystkie tajemnice związane z tym wyjątkowym miejscem? Nie, nie. Nic z tego. Tego musicie dowiedzieć się sami.

Jak pewnie się zastanawiacie, fabuła powieści będzie zmierzała do ujawnienia okoliczności  śmierci Fances Brown, narzeczonej Edwarda i zaginięcia cennego klejnotu, o którą podejrzana jest pewna młoda kobieta, ale nic bardziej mylnego. Już od pierwszych stron dostajemy coś w postaci skomplikowanej układanki, której elementy sami musimy sobie poskładać do kupy, a Kate Morton wcale nie ułatwia nam zadania. Autorka specjalnie miesza wątki, bohaterów, a nawet osie czasu, by przeprowadzić czytelnika przez 150 lat zawiłej historii. Ja, jako pasjonatka historii, czułam się niesamowicie w roli archeologa, który ze strzępków informacji próbuje ustalić wydarzenia z przeszłości, role poszczególnych osób w tych wydarzeniach, życiorysy postaci czy dalsze powiązania w kolejnych pokoleniach. Autorka w niesamowity sposób uświadamia nam jak piękna, a zarazem okrutna może być czasem historia. Historia, w której jednych wychwala, innych pomija, a czasem sprawia, że ktoś przestaje istnieć. Gdy tak sobie o tym pomyślałam, doszło do mnie jak wiele życiorysów zostało skreślonych z historii, jak wiele historii jest jeszcze nieopowiedzianych, co wprawiło mnie w niemal nostalgiczny nastrój. A to, z jakim pietyzmem i dbałością o szczegóły autorka ukazuje nam poszczególne epoki historyczne i życie nie jednego, a tak wielu osób wręcz mnie zachwyciło. Nie spodziewałam się, że dostanę tak zgranie utkaną opowieść, której akcja trwa, można powiedzieć, przez 150 lat, a nawet jeszcze dłużej. Tak naprawdę wszystko rozpoczęło się w domu pewnego zegarmistrza... 


"Czas płynął tylko w jedną stronę. I nie zatrzymywał się. Nawet po to, by dać człowiekowi czas do namysłu".

Fabuła powieści ma jakby dwie główne bohaterki osadzone w dwóch różnych osiach czasowych. Tymi postaciami jest z jednej strony oczywiście współczesna nam Elodie, zaś z drugiej tajemnicza Birdie. Dwa trzony, od których prowadzą dalsze odnogi, które, jak się później przekonacie, zaczną się między sobą splatać, tworząc prawdziwą kołataninę i gęstwinę mroków przeszłości. Kim jest Birdie? To nasza główna przewodniczka po wydarzeniach. Jest naszą narratorką, świadkiem wszystkich tych wydarzeń i cichym obserwatorem, gdyż  jest... Kurde, tego nie mogę powiedzieć, ale pewnie jak ja szybko się domyślicie. Obie bohaterki ujęły mnie czymś czego nie ma druga, gdyż każda z kobiet jest inna, ale obie wyjątkowe. Birdie przez to, że jakby pogrąża się częściowo we wspomnieniach, a częściowo dzięki niej podążamy za fabułą może wydać nam się bliższa. Bierze się to z tego względu, gdyż obie bohaterki posługują się inną narracją. Gdy perspektywa Elodie jest prowadzona w trzeciej osobie, tak u Birdie jest to narracja pierwszoosobowa. Znamy dokładnie jej myśli, sekrety i najgłębiej skrywane odczucia. W przypadku Elodie ta oddalona narracja może być celowa, gdyż wówczas lepiej odczuwalna jest ta przepaść czasowa, jaka dzieli te bohaterki. Nie wiem, którą polubiłam bardziej, obie postaci skradły moje serce, ale może z racji o wiele tragiczniejszych losów Birdie to ją polubiłam bardziej. Może to nie kwestia lubienia a tego, komu bardziej współczułam. A to, że dwie bohaterki budzą emocje i poruszają do głębi jest kwestią niezaprzeczalną. Ale "Córce zegarmistrza" to nie tylko Elodie i Birdie. 


Książka zawiera tak wiele ciekawych, charakterystycznych postaci, że nie sposób ich wszystkich wymienić, nie kusząc się o spoilery. Powiem tylko tyle, że dla mnie najciekawszymi są (oprócz głównych bohaterek) Edward, Blady Joe, Jack, Leonard oraz Julie. Pewnie mogłabym podać jeszcze kilka, gdyż zobaczycie, że tak naprawdę nie da się tych postaci oddzielić, gdyż losy tych postaci łączą się nie tylko z malowniczym Birchwood, ale z samą Birdie, czy nawet z Elodie. To tylko udowadnia, jak fantastyczną robotę wykonała Kate Morton. Zbudować 150 lat poprzez opowieści kilku osób? Czy to nie jest niesamowite? Spotkałam się z zarzutem, że właśnie przez tą mnogość postaci ciężko było się połapać kto jest kim i z kim powiązany. Dla mnie, szczerze mówiąc, nie stanowiło to żadnego problemu, nawet, gdy czytałam tę książkę trochę na raty i zdecydowanie zbyt długo. Śledziłam wszystko czujnie, nie gubiłam lekko zaakcentowanych tropów. Żałuję tylko, że czas nie pozwał mi wówczas usiąść do niej porządnie, bo przyznam, że miałam moment zniechęcania, gdyż poczułam się pogubiona w tym wszystkim, ale ostatnie 250, 300 stron połknęłam bardzo szybko.

"Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość - czy któreś z tych pojęć w ogóle ma jakieś znaczenie? Człowiek może tylko starać się przeżyć w okolicznościach, w jakich przyszło mu żyć".

Właśnie największym autem tej książki jest potraktowanie czasu jako czegoś tak ulotnego jak sztuka, a nawet jak życie. Czasu, który czasem zwalniał, czasem przyśpieszał. Ta powieść brutalnie uświadomiła mi jak życie i czas są ulotne; jak szybko mijają. Czasem łapałam się na tym, że słyszałam w głowie odgłos wskazówek tykającego zegara i że tak mało czasu zostało, a tyle historii do przeczytania... Ale to nie tylko piękna opowieść o przemijaniu. Książka opowiada o sztuce, malarstwie; sile ludzkich marzeń i pasji w tworzeniu. Pięknie mówi o naturze jako czymś ponadczasowym, niezmiennym i pierwotnym, dającym człowiekowi nie tyle chwilę wytchnienia, co poczucie bezpieczeństwa. Zawiera w sobie unikatową koncepcję domu, odnoszącą się może nie do ludzi, co do miejsca, z którego się wyrosło i do którego chętnie się wraca. To historia, w która autorka wplotła różne odcienie miłości: do kobiety, macierzyńskiej, braterskiej, do miejsc, do przedmiotów, czy do ludzi w ogóle. A także przypomina o potędze niedomówień, kłamstw i zatartych śladów, które mogą złamać każdy życiorys i ukryć prawdę.

"Ci, których do siebie przyciągam, wszyscy mają do opowiedzenia jakąś historię".

Ale przede wszystkim to opowieść o stracie i przytłaczającej samotności. Samotności, której nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić i której chyba nigdy żaden z nas by nie chciał przeżywać. Pisząc to sama mam łzy w oczach, gdyż po poznaniu losów Birdie do samego końca miałam nadzieję, że ktoś ją w końcu dostrzeże, odkryje jej tajemnice. Że ktoś w końcu pozna jej historię. Niestety, autorka pozostawia nas w takim momencie, że miałam jej to nawet za złe, bo na ostatnich stronach ryczałam jak bóbr. 



Styl autorki to kolejna rzecz, o jakiej muszę wspomnieć. Jest soczysty, żywy, wyszukany i wręcz literacko przepiękny. To wylęgarnia cytatów i skarbnica mądrych sentencji. Sama chciałabym umieć tak pisać. Jej barwne, poetyckie opisy poruszają, że nie sposób się nimi znudzić. Pierwszy raz miałam do czynienia z tak pięknym, dopracowanym warsztatem pisarskim. Za to autorce na pewno należą się wyrazy uznania, gdyż to, w jaki sposób posługuje się ona językiem, by słowem opisać myśli, uczucia i miejsca jest niesamowite. 

Co najbardziej mi się w niej podobało? Nikogo, kto już czytał pewnie to nie zdziwi, ale Birchwood. To miejsce, które każdy z nas choć raz w życiu chciałby odwiedzić. Poczuć ciepłą, otulającą aurę tego magicznego miejsca. To niesamowite, że poprzez barwy, niemal poetycki język autorka przenosi nas w różny czas, ale miejsce pozostaje niezmienne, dając czytelnikowi poczucie bezpieczeństwa. 

"Córka zegarmistrza" to powieść niesowicie smutna i wzruszająca. To dla mnie powieść wyjątkowa, o której tak naprawdę nie potrafię opowiedzieć, gdyż ja jej nie przeczytałam. Ja ją przeżywałam razem z bohaterami. Jest dla mnie bardzo osobista, wręcz intymna, taka, o której na pewno długo nie zapomnę. Wyryła się w mojej pamięci i sercu. Jest trochę jakby moja na własność. 

"Córka zegarmistrza" to fascynująca podróż poprzez czas i zawiłe mroki przeszłości. To smutna opowieść o pasji, tęsknocie, wiecznej miłości i okrucieństwie, z jakim czas wymazuje nas z kart historii. Kate Morton przeprowadzając nas przez kilka wieków odkrywa przed nami opowieści kilku osób, których losy przeplatają się i są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Jak gałęzie, których nie da się odciąć. Autorka zaprasza nas do zatrzymania się i zabiera do miejsca, które każdy zna i nazywałby domem. Do miejsca pięknego, ciepłego i pełnego żywych wspomnień. 


Za możliwość przeczytania tej książki dziękujemy 

Autor: Eli
Korekta: Eli



Wszystkie zdjęcia i opinie zamieszczone na stronie są naszymi własnymi i podlegają prawom autorskim



21 komentarzy:

  1. Ten tytuł zainteresował mnie już w momencie, kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego zapowiedź, więc na pewno będę czytała tę historię. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Kate Morton. Z pewnością sięgnę po tę książkę. Piękne zdjęcia, wyczerpująca recenzja i super blog ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna jest ta okładka! A z samą książką także musze sie zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, uwielbiam takie wyjąkowe powieści! :) Zapisuje tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że ilekroć książka pojawiała się przed moimi oczami to jakoś nie ciągło mnie do niej. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji, zmieniam zdanie i koniecznie muszę ją przeczytać ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już od jakiegoś czasu czaje się na tą książkę Jak ogarnę stosik do recenzji na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam tej książki, ale Twoja pozytywna recenzja bardzo mnie zaintrygowała i zachęciła do sięgnięcia po "Córkę zegarmistrza".

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio dość głośno się zrobiło o tej książce, często ją gdzieś widzę na Instagramie. Jestem jej coraz bardziej ciekawa. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To dobrze, że można natrafić na postaci charakterystyczne i różnorodne. Książkę mam już w domu i spodziewam się po niej znakomitej lektury, w szczególności po Twojej recenzji :) Lubię takie wzruszające historie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaraz zabieram się do czytania i ja. jestem ciekawa czy będziemy miały takie same opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam już od jakieś czasu na liście do przeczytania. Cieszę się, że czeka mnie tak niezwykła lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już dawno zwróciłam uwagę na te książkę. Twoja recenzja dodatkowo sprawiła, że zaciekawiła mnie ona jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna powieść :) Uwielbiam książki tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mnie ta książka kusi, ta okładka jest cudowna 😍

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowna okładka!
    To jedna z tych książek, które chcę przeczytać.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  16. oj kusi mnie ta książka coraz bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  17. Już wielokrotnie widziałam recenzje i zapowiedzi tej książki, więc i ja koniecznie muszę się zapoznać z tą powieścią. Świetna recenzja! /Aga

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdecydowanie chciałabym przeczytać coś autorstwa Pani Morton. Na razie mam natłok książek do przeczytania "na już", ale bez wątpienia któraś z książek tej autorki wskoczy na moją listę must read. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Właśnie przeczytałam. Książka wciągająca, choć nie jestem molem książkowym, bo z reguły ziewam przy drugim rozdziale, w przypadku Córki Zegarmistrza było inaczej, wręcz byłam zła , kiedy musiałam się oderwać i wrócić do rzeczywistosci. Jakas magiczna aura otacza każda stronę powieści. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie mam możliwości przeczytać książki, interesuje mnie strona z cytatem " [...] pięknymi przedmiotami należy się cieszyć, ale nie je czcić.

    Kate Morton, Córka zegarmistrza

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)