choroba,

RECENZJA: Milion nowych chwil - Katherine Center

wtorek, sierpnia 13, 2019 Eli 18 Comments


Hej kochani! Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. 
Po pierwsze chciałabym Was przeprosić za mniejszą aktywność na blogu i zaległości, jakie ostatnio się nazbierały, ale już śpieszę z wyjaśnieniami. Otóż... przeprowadzamy się. Przeprowadzamy się do większego miasta w związku z podjęciem nowej pracy i wszystko dosłownie staje na głowie. Zakupy, meblowanie, prace w ogródku... wszystko to zabiera tak wiele czasu, że wieczorem nie mamy nawet siły, by wziąć książkę do ręki. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie. 

Recenzję, jaką dzisiaj dla Was przygotowałam, powinna znaleźć się na blogu już dawno, ale z wiadomych powodów tak się nie stało. Mam dla Was książkę "Milion nowych chwil" autorstwa Katherine Center i wydawnictwa Muza, o której zapewne słyszeliście już wiele dobrego. Jest to moje pierwsze zatchnięcie z autorką i jej twórczością, ale jestem bardzo zadowolona i jeśli chcecie dowiedzieć się więcej to zapraszam do przeczytania.

Milion nowych chwil Katherine Center

Czyli przejmująca opowieść o życiu w ogóle...


 Tytuł oryginalny: How To Walk Away
Autor: Katherine Center
Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata
Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
Ilość stron: 416

"Milion nowych chwil" to powieść pisana niejako w formie pamiętnika przez młodą, dwudziestoparoletnią kobietę, której dotychczasowe życie wydaje się być niemal idealne. Maggie niedawno ukończyła studia, ma rozpocząć wymarzoną, prestiżową pracę, a na dodatek jej chłopak Chip, przystojny pilot chce ją poprosić o rękę. Wszystko idzie zgodnie z planem, jaki za przyzwoleniem swojej matki realizuje kobieta, do czasu gdy lot cessną w piękną, walentynkową noc kończy się katastrofą. Gdy Chipowi udaje się się wyjść z wypadku praktycznie bez szwanku, Maggie traci nie tylko pierścionek zaręczynowy, ale swoje marzenia. Poparzona, okaleczona i samotna rozpoczyna walkę o swoje dawne życie. Czy uda jej się je odzyskać? Czy będzie zmuszona leczyć nie tylko swoje rany, ale i złamane serce? A może będzie musiała się pogodzić, że wszystko straciła? Tego oczywiście Wam nie zdradzę, ale mam nadzieję, że te pytania skutecznie Was zachęcą do sięgnięcia po tą lekturę.

Już na samym wstępie powiem, że największym atutem tej powieści są bohaterowie, bo bez nich ta historia nie byłaby tak pełna i wciągająca. Mam tu na myśli postaci pierwszoplanowe, drugoplanowe czy nawet epizodyczne. Wszystkie są dobrze skonstruowane, ale i niezwykle autentyczne. Przede wszystkim postać Maggie, która pomimo tak olbrzymiej tragedii, jaka ją spotkała nie traci chęci do życia, a próbuje odszukać w obecnej sytuacji czegoś, czego może się uczepić. Dosłownie Maggie czepia się życia jak rzep i nie chce puścić, nie zatracając przy tym swojej osobowości. Mimo wszelkich przeszkód pozostaje osobą pogodną, trzeźwo-myślącą, ale generalnie pozytywnie nastawioną do zmian. A przy tym nie staje się kimś zupełnie innym, zgorzkniałym i sarkastycznym, jak w większości powieści tego typu bywa. Owszem, ma chwile załamania, jak pewnie z resztą każdy, ale siła tej postaci wynika głównie z tego, że jest budowana konsekwentnie i logicznie. Maggie jest filarem, na którym trzyma się cała historia (genialnie z resztą skonstruowana, ale o tym za chwilę). I choćby dla niej warto przeczytać tę historię. Ale nie tylko Maggie stadła moje serce. 

Fajnym dodatkiem jest jej zwariowana siostra Kitty, kolorowy kwiat i wolny duch, która jest bombą energetyczną i swoistym motywatorem dla głównej bohaterki. A wątek tajemnicy rodzinnej i trudnych relacji obu sióstr dał na chwilę odetchnąć od głównego problemu, jakim była walka o zdrowie Margaret, za co autorce należą się podziękowania. Nie mogłabym w tym miejscu nie wspomnieć także o Ianie - tajemniczym i oschłym fizjoterapeucie ze szkockim akcentem, który z zadziwiającym wręcz zaangażowaniem zajmował się główną bohaterką i jak się pewnie domyślacie, ich relacja znacznie wyszła poza ramy zawodowe.

Dla tych jednak, którzy liczą na gorący, namiętny związek między naszymi bohaterami... muszę Was zawieść. To nie jest romans. To głównie powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym, który jest jedynie uzupełnieniem historii, a nie stanowi jej głównej osi. Sama, przyzwyczajona do romantycznych uniesień miałam może trochę za złe autorce, że nie skupiała się na budowaniu relacji między bohaterami tak bardzo, jakbym tego chciała, tylko dawała nam smaczki, w postaci kilkunastu scen, a szerzej posługiwała się wyszukanym i poetyckim, ale jednak opisem, ale wtedy powiedziałam sobie: Stop! Chwila! To nie o tym jest ta historia. 

A ta historia opowiada przed wszystkim o... przetrwaniu. Maggie umierała, ale powstała i zaczęła żyć na nowo. Autorka w tej niesamowitej historii zmieściła tak wiele wątków, które przecież mogły zdarzyć się każdemu z nas. Decydująca chwila; jedna, zła decyzja; brawura; ukryta prawda... Znamy to, prawda? Katherine Center tak naprawdę nie stworzyła tutaj niczego nowego, a jedynie przytoczyła nam fragmenty znane nam z telewizji czy z własnego życia. Tę książkę już dawno napisało samo życie. A jednocześnie sposób, w jaki poskładała do kupy rozbite elementy i skumulowała w sobie wszystkie emocje z nimi związane zadziwia i sprawia, że mamy tutaj do czynienia z niesamowicie piękną mozaiką. Autorka poprzez tą historię i swoich bohaterów daje nam niezłą szkołę. Zawstydza nas, przypominając nam, że istnieje wiele osób na świecie, którzy mają przysłowiowe "gorzej od nas", że nic nie jest dane raz na zawsze i wystarczy chwila, by zmieść wszystko w proch. Ale daje też nadzieję. Motywuje czytelnika, ukazując mu, że nigdy nie można się poddawać. Że we wszystkim można znaleźć te pozytywne strony i nawet z największych opałów można wyjść zwycięsko. Daje siłę wszystkim tym, którzy zaczynają wątpić we własną moc sprawczą. 

Dla mnie zdecydowanie to powieść niezwykle wartościowa i pouczająca, która na długo zapadnie mi w pamięci.  Nie tylko we względu na ciekawą fabułę, od której wręcz nie można się oderwać, ale także na emocje, które towarzyszą czytelnikowi. Skrajne, silne, ale prawdziwe. Od początku kibicowałam głównej bohaterce w jej walce o siebie i swoją przyszłość, smuciłam się i weseliłam razem z nią. Już dawno żadna powieść nie poruszyła mojej wewnętrznej konstrukcji tak mocno i z pewnością będę do niej wracać. W gorszych chwilach przypomni mi, że po burzy zawsze wychodzi słońce. 

Już dawno nie sięgnęłam po książkę opowiadającą o chorobie czy kalectwie, bo zwykle boję się, że książki tego typu są zbyt przygnębiające i przesiąknięte użalaniem się i beznadzieją. Ale w przypadku tej powieści nie było się czego bać. Przyznam, że gdy zaczęłam czytać tę powieść skojarzyła mi się trochę z "Zanim się pojawiłeś". Choć w przypadku tej pierwszej nie mamy bezpośredniego wglądu w uczucia osoby "okaleczonej", tak w tej możemy od początku do końca wczuć się w sytuację Maggie, znamy jej uczucia i i lęki, co daje jeszcze więcej emocji i dawki wzruszeń. Ale obie te powieści skojarzyły mi się, głownie dlatego, że "Milion nowych chwil" tak, jak "Zanim się pojawiłeś" są mimo poważnego wątku głównego, jakim jest kalectwo i trwały uszczerbek na zdrowiu niezwykle pozytywne i optymistyczne. W "Milion nowych chwil" nie brakuje jasnego humoru, który jest jak promyk słońca w pochmurny dzień, co sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. Styl autorki co prawda bywa miejscami poetycki i wysublimowany, ale to w żaden sposób nie zaburza procesu czytania, za to kolekcjonerom dobrych cytatów da nieskończoność możliwości do wyboru. 

"Milion nowych chwil" to optymistyczna, pełna nadziei powieść o przetrwaniu, a przede wszystkim o sile ludzkiego charakteru i woli walki do końca pomimo odniesienia poważnych ran. To wzruszająca, przejmująca opowieść o odnajdywaniu jaśniejszych stron życia nawet w najmroczniejszych czasach i odbudowywaniu siebie na nowo, cegiełka po  cegiełce. Autorka nie wciska nam na siłę patosu, nie przytłacza dramatyzmem i s, nie karmi nas mądrościami, ale subtelnie, z nutą dystansu podpowiada, iż gwiazdy nie mają dla nas jednego planu, a jedna droga może mieć wiele odnóg, na końcu której czeka na nas nasz własny, szczęśliwy finał. Istnieje bowiem "wiele szczęśliwych zakończeń".


Za możliwość przeczytania tej historii dziękujemy bardzo 
Autor: Eli




Jeśli moja opinia pomogła ci w wyborze tej książki, dodaj plusa na:

18 komentarzy:

  1. Powodzenia w nowym miejscu! A na książkę może skuszę się w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę mnie dobre recenzje tej książki, gdyż czeka już na mojej półce na przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za zadomowienie się w nowym miejscu :) A książkę chcę przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach przeczytać tę książkę i stawiam jej wysoką poprzeczkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpis, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia o przetrwaniu, hmmm... Brzmi interesująco

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że napawa optymizmem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czeka już na półce na swoją kolej i mój nastrój na podobną historię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skąd ja znam ten młyn związany z przeprowadzką i urządzaniem się:) jestem na tym samym etapie ;P mój blog również na tym nieco ucierpiał.

    A co do książki, muszę się nad nią zastanowić:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta książka jest piękna i wyjątkowa, zgadzam się! Więcej takich :)

    weronikarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Przekonuje mnie to, że książka jest wartościowa, więc chętnie przeczytam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na ten moment to nie dla mnie, ale może kiedyś spróbuję :)
    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie ta książka bardzo intryguje i chcę ją przeczytać. Mam nadzieję, że niedługo mi się uda. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam w planach tę książkę już od jakiegoś czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hi,
    what an amazing post. I follow you on gfc #77, follow back?

    https://bubasworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)